Litania do Trójcy Przenajświętszej. Kyrie eleison, Chryste eleison, Kyrie eleison. Chryste usłysz nas. Chryste wysłuchaj nas. Przez przyczynę Najśw. Panny Maryi i wszystkich Świętych Twoich, prosimy niegodne stworzenia Twoje. Święty Boże, Święty mocny; Święty nieśmiertelny, zmiłuj się nad nami. 3x Święty Boże, Święty Mocny, Święty Nieśmiertelny zmiłuj się nad nami i nad całym światem. 3x O krwi i wodo, któraś wytrysnęła z Serca Jezusowego, jako zdrój miłosierdzia dla nas, ufam Tobie. 3x Jezu ufam Tobie. Przez odmawianie tej KORONKI zbliżasz ludzkość do Mnie. Pan Jezus do bł. Święty Boże! Święty mocny! Święty a nieśmiertelny! Zmiłuj się nad nami. 3x Od zarazy, głodu, ognia i wojny, Wybaw nas Panie. 3 x Od nagłej a niespodziewanej śmierci, Zachowaj nas Panie. 3x My grzeszni ciebie Boga prosimy, Wysłuchaj nas Panie. 3x Matko uproś, Matko przebłagaj. O Matko przyczyń się za nami. Ciebie Boga wysławiamy, – Tobie, Panu wieczna chwała! – Ciebie, Ojca niebios bramy, – Ciebie. wielbi ziemia cała! 2. Tobie wszyscy Aniołowie, – Tobie Moce i Niebiosy, – Cheruby, Serafinowie – ślą wieczystej. pieśni głosy: 3. Święty, Święty nad Świętymi, – Bóg Zastępów, Król łaskawy, – pełne niebo z kręgiem Polecam słuchanie w słuchawkach. 1. Bądź mi litościw, Boże nieskończony, * według wielkiego miłosierdzia Twego! * Według litości Twej niepoliczonej, * chciej zmazać mnóstwo przewinienia mego. Vay Tiền Nhanh Chỉ Cần Cmnd Nợ Xấu. Spis treści Bóg: 1 2 3 4 Danse macabre: 1 Duch: 1 Grób: 1 Kobieta: 1 Kondycja ludzka: 1 2 3 Krew: 1 Los: 1 2 Miłosierdzie: 1 Modlitwa: 1 2 Obraz świata: 1 Oko: 1 2 Pieniądz: 1 Ptak: 1 Rośliny: 1 2 Serce: 1 Słońce: 1 Sobowtór: 1 Starość: 1 Stworzenie: 1 Szatan: 1 2 3 4 Śmierć: 1 2 Upiór: 1 HymnyŚwięty Boże, Święty Mocny! 1O niezgłębione, nieobjęte moce! jak ptak ten nocny, któremu okiem kazano skrwawionym 5patrzeć w blask słońca… Święty Boże! Święty Mocny! Święty a Nieśmiertelny!… krew, która cieknie bez końca 10z mojego serca… A oko moje zachodzi mgłą, która jest skonem i mego serca i duszy mej! Niech będzie skonem i Twoim! 15Święty Boże! Święty Mocny, Święty a Nieśmiertelny, zmiłuj się nad nami! I niechaj łzy, które o jasnym poranku 20wiszą na kłosach wypoczętych zbóż lub szkliwą pianą okrywają kępy w sen otulonych traw, zmienią się w głośne skargi i bez ustanku 25płyną do Twoich zórz… na krwawe szmaty łuny świtowe, powstałe nad ziemią, gdzie ból i rozpacz drzemią, 30ogromne, przez Szatana zapłodnione światy, a może przez Ciebie, o Święty, Nieśmiertelny, Święty, Mocny Boże! Dlaczego moje–li wargi mają wyrzucać krwawą pieśń?! 35Płacz ze mną! Dlaczego sam mam iść w tę przestrzeń ciemną, choć żar południa pali się w przestworze?… Dlaczego sam mam wlec się na rozdroże, ku tym pochyłym krzyżom, 40którym na czarne ramiona kracząca siada wrona i dziobem zmarłe rozsypuje próchno? Niech głuche żale nie głuchną!… 45Zrzuć z Siebie, Ojcze, nietykalne blaski! Zgarnij ze Siebie tę bożą, tę władającą moc, co nad wiekami nieugaszoną płomienieje zorzą i światłość daje światom 50i światy w swoim ogniu na popioły trawi! Stań się tak lichy, jak ja, i skulony i, doczesności okryty łachmanem, wlecz się nieszczęsnym łanem za kluczem w dal przymgloną ciągnących żurawi, 55ku cichej, na rozstajach kopanej mogile zapomnianego człowieka! Albo w swej całej, wiekuistej sile, w całej potędze wszechmocnego bytu, stań przy mym boku 60i duszę moją rozszerz do Swego bezmiaru i oczy moje, w smutku zapatrzone strony, rozewrzyj, królu globów, pełnych żalu, do nieobjętych orbit, 65ku tym ostami porosłym przydrożom, gdzie, kurzem obsypana, ślepa siadła Dola… A wiatr rozwiewa jej włosy i żwir jej w puste sypie oczodoły, a słońce, rozpaliwszy bezdenne niebiosy, 70pali jej żółte, pomarszczone skronie i po policzkach leje strumień żaru, w bezdźwięczną skórę piersi wysuszone zmienia i wargi jej roztwiera, daremnie łaknące ach! rzeźwiącego zbawienia… 75A dzwon się rozlega, z jękiem się czołga po spalonej łące, z płaczem się wznosi nad umarłe błonia, łkaniem wyschnięte chce poruszyć wody i zrozpaczony zamilka u brzega 80i znów się zrywa i jęczy i płacze i łka i płynie i płynie i płynie w tej rozpłakanej godzinie… wielką godziną konania, 85niepogrzebione wokół leżą ciała, a ci się wloką, popędzani mocą strasznego lęku. A każda głowa ku ziemi się słania, każde kolano się chwieje, 90a krzyże posmutniałe drżą w wychudłych ręku, a w wietrze chorągwie trzepocą, a w martwym, niemym słońcu gromnice się złocą, a Śmierć przed tłumem kroczy, wielkimi kroczy odstępami 95i z śmiechem na trupich ustach wywija kosą stalową, połyskującą w południowym skwarze. A nad jej głową, jak wieniec z czarnych ziół, 100rozkwitłych podmuchem żałoby, gdzie drzemią stuleci groby, zgłodniałych kruków krążą stada chmurą ściemnioną i, wysunąwszy dzioby, 105żądliwie chłoną ten wiew, który idzie od ziemi — trujący, śmiertelny wiew… A ona, świata przebiegając smug, kroki swe liczy na mile 110i kosą zatacza łuk, że, jako zboże w dzień kośby, tak pokolenia padają na nieskończonym obszarze, który jej mocy oddał się spokojny, 115który jej mocy oddał się bezwiedny… O dzwonu łkające prośby! O szumie więdnących drzew! O Boże, Święty Boże! Święty a Nieśmiertelny!… A ci się wloką, 120blasków słonecznych odziani powłoką. GróbA dzwon się rozlega w blasków słonecznych pozłocistym pyle, opadającym na zielska przydroży, 125na grób samotny zapomnianego człowieka… Kopcie samotny grób! Niechaj w nim kości położy ten, który z matki żywota 130wyniósł nieszczęsny los! Nieokiełznana gnała go tęsknota za widmem bólu, który sam jeden wszechmocny posiada głos, 135który sam jeden rozpieśnia duszę słabego człowieka w natchnioną pieśń, zapładniającą światy… Kopcie samotny grób, 140pośród krwawników kopcie i dziewanny, próchniejącego krzyża, gdzie w południowy skwar bratnie się schodzą duchy, 145tłum zapomnianych mar, i, wśród spalonej usiadłszy murawy, jęk wyrzucają głuchy z skrwawionych łon… RoślinyA jęk ten idzie po zżętych zagonach 150razem z tą pieśnią, którą jęczy dzwon — na rżyskach rusza porzucone kłosy, czarnymi ożyn[1] jagodami chwieje i wierzb płaczących srebrne czesze liście i szumi w wierzchach czerwonych chojarów… 155Kopcie samotny grób tam, na tej miedzy szerokiej, gdzie rośnie łopian chropawy, gdzie srebrne lśnią się podbiały, gdzie aksamitna bylica 160rozpierza miękkie swe kiście! Tam, gdzie ten parów sączy resztkami wody, gdzie ten wądolec ospały, gdzie ci się wloką, 165blasków słonecznych odziani powłoką, gdzie się nad drogą kurzu wzbija słup, kopcie samotny grób! Gdzie ziemia pęka od żarów, gdzie każda jej grudka 170pełna jest znojów i krwawych prób, gdzie dzwon się rozlega, gdzie w wietrze chorągwie trzepocą, gdzie się gromnice złocą — 175kopcie samotny grób! Gdzie w dali pobłyskuje jezioro tęskniące, gdzie jaskier więdnie na łące, gdzie opuszczone mogiły, te kopce poległych wojów 180nielitościwy rozorywa pług, rdzawe szablice wyrzucając z wnętrza, dziś wroga zbrodniczy łup, tam wy samotny, cichy kopcie grób!… Niechaj w nim kości położy 185ten, który powstał z tej ziemi, który miał w sobie jej trud, jej tajemniczy jęk, idący z głębin przestworzy w południa senny skwar. 190Niechaj w nim spocznie na wieki ten, który zabrał z jej chat żalniki łez i czekał, kiedy przyjdzie wybawienia kres, i z jej szumiących zbóż 195zgarniał ten dziwnie przejmujący szum i w swoich dum treść go zamykał i w świat jak wielką świętość niósł. I żal go zdejmował, 200że mu nie daną była moc, by zmienić w triumf te łzy; że nie miał siły, aby te szumy żałobne w jakiś weselny, 205w jakiś radosny hymn się rozpieśniły! I, obarczony przekleństwem najdroższych, stanął na drodze w dzień tuczy, jak krzew pogięty, i z piorunami w zawody 210rozpaczą grzmiał! A burza huczy i huczy, a chmur się kłębi wał, a wiatr mu deszczem miecie w ślepe oczy, a grzbiet mu drży, jak brzoza wśród pustego pola, 215 śmieje się dzikim śmiechem, że się nie spotkał z echem ten rozpaczliwy głos, że go wchłonęły odmęty 220tej burzy! Że w tej śmiertelnej podróży, w tej drodze znojnej, na tym zsieczonym łanie upadł, bezsilny człek, 225do wichru zwalił się stóp. Kopcie samotny grób! A Ty, o Święty, o Nieśmiertelny, który swym jednym oddechem 230wypełniasz wieków wiek, Ty od powietrza, głodu i ognia i wojny i od Szatana, który w dom przychodzi i dusze zwodzi, zachowaj nas, Panie! 235Świat dół swój grzebie od pierwszych dni, Okoa w obramieniu Trójkąta Twe oko lśni nad węgłem niebieskiej bramy… 240A my wołamy do Ciebie, a my wzdychamy, Ewy nieszczęsne dzieci… A z głuchym łoskotem na trumnę sypią się grudki 245ziemi, oblanej potem, ziemi, oblanej krwią… A naokoło zapadłe mogiły i cicho łkające smutki wśród trawy, co z cichym szelestem 250pożółkłe liście kołysze. A światłość wiekuista biednym ludziom świeci w tę podróż ciemną… Jestem! I Ty jesteś tu ze mną! 255Przerwij tę ciszę! Niech Twoje słowo gromowe zagrzmi nad wielkim cmentarzem! Radosne niech głosi nadzieje! Niech zapomniani wstaną, 260a żywym niechaj życie nie będzie ponurym, wieki kopanym dołem! Z kornym błagamy czołem! Spuść Swoją łaskę na tę naszą głowę, 265na oczy, zmroczone łzami! Zmiłuj się, zmiłuj nad nami! Daj spiekłym łanom rzeźwiący deszcz! Nie zsyłaj gradu, 270który nam zboże zsiecze, nim dojrzeje… Nie trać naszego dobytku w owcach i koniach! Trzymaj z daleka pomory[2], które nam biją 275ostatnią krowę z obory! Ze zboża wypleń sporysze i chwast kąkolu i w ręku trzymaj Swe chmury, by się nie rwały 280i nie topiły w ulewie snopów na polu! Niechaj nie płaczą stulecia! Niech mróz spóźniony nie warzy nam kwiecia na ledwie rozkwitłym drzewie, 285na naszych wiśniach i gruszach, na naszych starych, pochyłych jabłoniach… I wdzięczność rozpal nam w duszach, byśmy Twe dary godnie oceniać umieli. O pełen kary 290i przebaczenia pełny! Chociaż ci nasze te grzechy utrudnią stanąć nad nimi z powieką zamkniętą, niech Twoja litość stokroć większą będzie, niżeli wszystek nasz grzech! 295O Panie! Nie daj wysychać studniom! Niech się Szatana nie rozlega śmiech! Na naszej grzędzie, gdzie ciężki trud rozpoczęto, 300niech trud ten żniwem się stanie! Spraw, aby w wielkie, uroczyste święto, w tę chwilę wesołą, gdy na organie i śpiewem i kadzidłem wielbimy Twą moc 305i dobroć Twoją, nie była dla nas potrzeba skąpić dziecinom chleba! Chroń nas od zdrady i daj nam tyle, 310byśmy we własnej spoczęli mogile; by nasze dzieci czy wnuki, gdy przyjdzie im dla ojców starych kopać grób, nie były przymuszone iść między sąsiady i prosić o jałmużnę ach! na cztery deski, 315na prostą, białą skrzynię z naznaczonym smołą krzyżem u głowy… Ojcze niebieski! Na pokropienie daj 320dla dziadka proszalnego, co w gorącej wierze ciche odmówi pacierze… A jeśli ziaren swych łask nie zechcesz równać strychulcem[3] po brzegi swej szczodrej ćwierci, 325od nagłej i niespodziewanej śmierci racz nas zachować, Panie! I niechaj w wietrze chorągwie trzepocą, niech się gromnice złocą, niech blask ich płynie w ten słoneczny blask! 330Pogrzebne niech zabrzmią śpiewy nieszczęsnym dzieciom Ewy! Padłym na znojnym łanie niech dzwoni żałobny dzwon, niech szumi z tej trawy szelestem… 335Święty Boże! Święty Mocny! Jestem! Jestem i płaczę… Biję skrzydłami, jak ptak ten ranny, 340jak ptak ten nocny, któremu okiem kazano skrwawionym patrzeć w blask słońca… A u mych stóp samotny kopią grób, 345a czarna wrona, na Bożej męki usiadłszy ramiona, bez końca kracze i kracze i dziobem zmarłe rozsypuje próchno… 350A ci się wloką, świetlistą mgieł sierpniowych odziani powłoką, jak cienie, do wielkiej się wloką mogiły… 355z piaszczystych wydm się ruszyły, z miedz się ruszyły krwawniki, spoza zapłoci bez się ruszył dziki, tatarak zaszumiał w wądolcach i, z mułu otrząsnąwszy pachnące korzenie, 360idzie wraz z nimi… Z mokradeł kępy rogoży, z przydroży osty o żółtych kolcach, szerokolistne łopiany, 365senne podbiały, fioletowe szaleje, cierniste głogi wstały i idą… 370Liśćmi miękkimi wierzb zaszeleścił rząd i w cichej, rozpaczliwej sunie się żałobie śladem ich drogi… Całe rżyskami zaścielone łany 375oderwały się w tej dobie od macierzystej ziemi i, niby olbrzymie ściany, wzniosły się w górę i płyną, tą wielką żalu godziną… 380 o Nieśmiertelny! o wieńcem blasków owity! na niedostępnym tronie siedzisz pomiędzy gwiazdami 385i, głową na złocistym spocząwszy Trójkącie, krzyż trójramienny mając u swych nóg, proch gwiazd w klepsydrze przesypujesz złotej i ani spojrzysz na padolny smug! Zmiłuj się, zmiłuj nad nami! 390Słońcom naznaczasz obroty, gasisz księżyce, jutrznie zapalasz i zorze i płodzisz zasiew na byty, na pełne cierpień żywoty, 395które tu muszą mrzeć, w samotny kłaść się grób… Zmiłuj się, zmiłuj nad nami! O Boże! O Mocny! 400Ty się upajasz wielkością stworzenia, a pośród nas tu głód! Jak bedłki, tak, jarmużu syty, ginie lud. SzatanA jako ryczący lew, Szatan po ziemi tej krąży, 405na pokolenia zarzuca zdradną sieć, w synu na ojca zapalczywość budzi, wynaturzony gniew, że syn przed ojcem zamyka swój dom! 410Bratu na brata wciska krwawy nóż, a nasze siostry i żony na straszny rzuca srom… Podpala nasze stodoły z garstką zwiezionych świeżo zbóż, 415mordy narodów wszczyna i pożogę sieje na miasta i wsi i przekleństwami znaczy swoją drogę… O zniszczeń dymiące dni! A my, ten ród potępiony, 420krzyże ująwszy w dłonie i zblakłe w krwawym pochodzie, trupimi piszczelami znaczone chorągwie, idziem o głodzie po tym śmiertelnym wygonie, 425w ten znojny w ten nieszczęśliwy czas, w którym konają wieki i wraz się rodzą nowe na cięższą jeszcze niedolę — 430idziemy, biedną pochyliwszy głowę, jak ten zsieczony las — Idziemy, a kres tak daleki! A lęk niespokojny biczem popędza nas 435i dech zapiera wśród łon… A naokoło rozlega się dzwon, na to cmentarne przelewa się pole, na te wyschnięte rzeki, w chojary żałobą swą godzi, 440że te się kładą na piaszczystym łanie… A pierś nasza łka, a w oku błyszczy łza, a ptak ciężko ranny uderza w skrzydła, krwią ociekające, 445a jaskier więdnie na łące, a z nami idą dziewanny i krwawnik i wodne lilije, a mór nam bydło bije, a dom się nasz pali, 450a siostra utonęła w rozplenionej fali, a ojciec gdzieś daleko w strasznej zginął bitwie, O Ty, łaskami hojny, 455Ty, od powietrza, głodu, ognia i wojny, od nagłej i niespodziewanej śmierci i od Szatana, który w dom przychodzi i dusze zwodzi, zachowaj nas, Panie!… 460Nie skłonił się jeszcze dzień, a Szatan z moczarów łożyska, gdzie nocą ognikami błyska, z czeluści błota wstał i, gdy najkrótszy słońce rzuca cień 465na te manowce, na te ścierniska, pod ramię chwycił Kościotrupa i wzrósł nad jego niebosięgłą stal — nad Ciebie, Boże, wzrósł!… Masz–li Ty grom — 470Masz–li Ty chmurę w ten południa skwar, aby z niej piorun padł i od Szatana uwolnił ten świat?… Wal błyskawicą, wal! Niechaj się łamie, 475niech się rozkruszy ta zdrada, która nad życiem i nad śmiercią włada!… . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Szatanie! Ty Kościotrupa chwyciłeś pod ramię 480i nad wysokość jego ostrej kosy wzrosłeś w niebiosy — a grom nie pada! Z nieukojoną żałobą klękam przed Tobą! 485Zlituj się, zlituj nad ziemią, gdzie ból i rozpacz drzemią, gdzie ból i rozpacz dzwonem się rozlega i w strasznej pieśni brzmi… Szatanie! 490Kop mi samotny grób na opuszczonym łanie, u krzyża czarnego stóp, pod gliny powłoką rdzawą! A iżby nie porósł trawą, 495tańcz na nim taniec piekielny po wszystkie dni!… A Ty, o Święty! A Ty, o Mocny! Ty Nieśmiertelny, 500proch gwiazd przesypuj w Swej klepsydrze złotej i płodź żywoty, aby tak klęły, jak ja; aby płakały, jak ja; aby w szarpiącej modlitwie, 505co jako dzwon ten łka, o zmiłowanie prosiły; aby się wlokły z gromnicami w dłoni ku tej nieznanej ustroni, do tej — ostatniej mogiły; 510aby tak wyschły, jak łza, którą już oko me płakać nie może; aby tak marły, jak ja — o Święty, Nieśmiertelny! Święty, Mocny Boże! Czytania z dnia2022-08-03 - ŚrodaRozważanieStary lekcjonarzI CzytanieEwangelia 2022-08-04 - Czwartek. Wspomnienie św. Jana Marii Vianneya, prezbiteraRozważanieStary lekcjonarzI CzytanieEwangelia 2022-08-05 - Piątek. Dzień powszedni albo rocznica poświęcenia rzymskiej Bazyliki Najświętszej Maryi PannyRozważanieStary lekcjonarzI CzytanieEwangelia 2022-08-06 - Sobota. Święto Przemienienia PańskiegoRozważanieStary lekcjonarzI CzytanieII CzytanieEwangelia 2022-08-07 - Dziewiętnasta Niedziela zwykłaRozważanieStary lekcjonarzI CzytanieII CzytanieEwangeliaEwangelia - krótsza Partnerzy Polecane linki Update Required To play the media you will need to either update your browser to a recent version or update your Flash plugin. Święty Boże, Święty mocny, Święty a Nieśmiertelny Zmiłuj się nad nami... Od powietrza, głodu, ognia i wojny Wybaw nas Panie! Od nagłej i niespodzianej śmierci Zachowaj nas Panie! My grzeszni Ciebie Boga prosimy Wysłuchaj nas Panie! Wsparcie Zostań naszym Patronem Modlitwa na dzisiajAkt żaluModlitwa o uzdrowienie z wulgarnościModlitwa o łaskę pełnienia miłosierdzia względem bliźnich Rozważania nt. Litanii Loretańskiej Dzień 1 Dzień 2 Dzień 3 Dzień 4 Dzień 5 Dzień 6 Dzień 7 Dzień 8 Dzień 9 Dzień 10 Dzień 11 Dzień 12 Dzień 13 Dzień 14 Dzień 15 Dzień 16 Dzień 17 Dzień 18 Dzień 19 Dzień 20 Dzień 21 Dzień 22 Dzień 23 Dzień 24 Dzień 25 Dzień 26 Dzień 27 Dzień 28 Dzień 29 Dzień 30 Dzień 31 Zobacz całośćAktualności2021-05-03 Gotowe są już kolejne księgi Starego Testamentu, a są nimi: Księga Nahuma Księga Habakuka Księga Sofoniasza Księga Aggeusza Księga Zachariasza Księga Malachiasza 2021-04-27 Dostępna jest już również Księga Micheasza. Zapraszamy. 2021-04-27 Zapraszamy do wysłuchania Księgi Jonasza. 2021-04-23 Mamy jeszcze na dziś Księgę Ozeasza dla Was. Owocnego słuchania. 2021-04-23 Kolejna księga Starego Testamentu gotowa, oto Księga Daniela. Zapraszamy. Od powietrza, głodu, ognia i wojny - wybaw nas Panie! Od powietrza, głodu, ognia i wojny - wybaw nas Panie! Od powietrza, głodu, ognia i wojny - wybaw nas Panie! Święty Boże, Święty Mocny, Święty a Nieśmiertelny - zmiłuj się nad nami! Święty Boże, Święty Mocny, Święty a Nieśmiertelny - zmiłuj się nad nami! My grzeszni, Ciebie Boże prosimy - przepuść nam Panie! My grzeszni, Ciebie Boże prosimy - wysłuchaj nas Panie! My grzeszni Ciebie Boże Prosimy - zmiłuj się nad nami! Święty Boże, Święty Mocny, Święty a Nieśmiertelny - zmiłuj się nad nami! Święty Boże, Święty Mocny, Święty a Nieśmiertelny - zmiłuj się nad nami! Od nagłej a niespodziewanej śmierci - zachowaj nas Panie! Od nagłej a niespodziewanej śmierci - zachowaj nas Panie! Od nagłej a niespodziewanej śmierci - zachowaj nas Panie! Święty Boże, Święty Mocny, Święty a Nieśmiertelny - zmiłuj się nad nami! Święty Boże, Święty Mocny, Święty a Nieśmiertelny - zmiłuj się nad nami! Święty Boże, Święty Mocny Hymny Kasprowicza należą do najwcześniejszych przejawów polskiego ekspresjonizmu. Cechuje je poetyka kontrastu, zawierają wizje katastroficzne, a język ma silne zabarwienie emocjonalne. Przedstawiają sytuację egzystencjalną człowieka obarczonego grzechem i obawiającego się śmierci. ,,Święty Boże, Święty Mocny" podejmuje problem odpowiedzialności Stwórcy za ludzkie cierpienie. Podmiot liryczny wypowiada bunt przeciwko okrutnemu porządkowi świata. Hymn ,,Święty Boże…" pierwotnie został zamieszczony w zbiorze Ginącemu światu w 1902 roku. Następnie wraz z tomem ,,Salve Regina" został wydany pod tytułem Hymny w 1922 roku. Inne wydania O niezgłębione, nieobjęte moce! Skrzydłami trzepocę jak ptak ten nocny, któremu okiem kazano skrwawionem patrzeć w blask słońca... Święty Boże! Święty Mocny! Święty a Nieśmiertelny!.. A moje skrzydła plami krew, która cieknie bez końca. z mojego serca... A oko moje zachodzi mgłą, która jest skonem i mego serca, i duszy mej! Niech będzie skonem i Twoim! Święty Boże! Święty Mocny, Święty a Nieśmiertelny, zmiłuj się nad nami! I niechaj łzy, które o jasnym poranku wiszą na kłosach wypoczętych zbóż lub szkliwa pianą okrywają kępy w sen otulonych traw, zmienią się w głośne skargi i bez ustanku płyną do Twoich zórz... Niechaj rozszarpią na strzępy, na krwawe szmaty łuny świtowe, powstałe nad ziemią, gdzie ból i rozpacz drzemią, ogromne, przez Szatana zapłodnione światy, a może przez Ciebie, o Święty, Nieśmiertelny, Święty, Mocny Boże! Dlaczego moje li wargi mają wyrzucać krwawą pieśń?! Płacz ze mną! Dlaczego sam mam iść w tę przestrzeń ciemną, choć żar południa pali się w przestworze?... Dlaczego sam mam wlec się na rozdroże, ku tym pochyłym krzyżom, którym na czarne ramiona kracząca siada wrona i dziobem zmarłe rozsypuje próchno? Niech głuche żale nie głuchną!... Idź ze mną! Zrzuć z Siebie, Ojcze, nietykalne blaski! Zgarnij ze Siebie tę bożą, tę władającą moc, co nad wiekami nieugaszoną płomienieje zorzą i światłość daje światom, i światy w swoim ogniu na popioły trawi! Stań się tak lichy jak ja, i skulony, i doczesności okryty łachmanem, wlecz się nieszczęsnym łanem za kluczem w dal przymgloną ciągnących żurawi, ku cichej, na rozstajach kopanej mogile zapomnianego człowieka! Albo w swej całej, wiekuistej sile, w całej potędze wszechmocnego bytu, stań przy mym boku i duszę moją rozszerz do Swego bezmiaru, i oczy moje, w smutku zapatrzone strony, rozewrzyj, królu globów pełnych żalu, do nieobjętych orbit, i wlecz się, wlecz się ze mną na samotne pola, ku tym ostami porosłym przydrożom, gdzie, kurzem obsypana, ślepa siadła Dola... A wiatr rozwiewa jej włosy i żwir jej w puste sypie oczodoły, a słońce, rozpaliwszy bezdenne niebiosy, pali jej żółte, pomarszczone skronie i po policzkach leje strumień żaru, w bezdźwięczną skórę piersi wysuszone zmienia i wargi jej roztwiera, daremnie łaknące ach! rzeźwiącego zbawienia. A dzwon się rozlega, z jękiem się czołga po spalonej łące, z płaczem się wznosi nad umarłe błonia, łkaniem wyschnięte chce poruszyć wody i zrozpaczony zamilka u brzega, i znów się zrywa, i jęczy, i płacze, i łka, i płynie, i płynie, i płynie w tej rozpłakanej godzinie... A jako widna ta ziemia, wspaniała wielką godziną konania, nie pogrzebione wokół leżą ciała, a ci się wloką, popędzani mocą strasznego lęku. A każda głowa ku ziemi się słania każde kolano się chwieje, a krzyże posmutniałe drżą w wychudłych ręku, a w wietrze chorągwie trzepocą, a w martwym, niemym słońcu gromnice się złocą, a Śmierć przed tłumem kroczy, wielkimi kroczy odstępami i z śmiechem na trupich ustach wywija kosą stalową, połyskującą w południowym skwarze, A nad jej głową, jak wieniec z czarnych ziół, rozkwitłych podmuchem żałoby, gdzie drzemią stuleci groby, zgłodniałych kruków krążą stada chmurą ściemnioną i wysunąwszy dzioby, żądliwie chłoną ten wiew, który idzie od ziemi - trujący, śmiertelny wiew... A ona, świata przebiegając smug, kroki swe liczy na mile i kosą zatacza łuk, że jako zboże w dzień kośby, tak pokolenia padają na nieskończonym obszarze, który jej mocy oddał się spokojny, który jej mocy oddał się bezwiedny... O dzwonu łkające prośby! O szumie więdnących drzew! O Boże, Święty Boże! Święty a Nieśmiertelny!... A ci się wloką, blasków słonecznych odziani powłoką. A dzwon się rozlega w blasków słonecznych pozłocistym pyle, opadającym na zielska przydroży, na melancholię okryte przecznice, na grób samotny zapomnianego człowieka. Kopcie samotny grób! Niechaj w nim kości położy ten, który z matki żywota wyniósł nieszczęsny los! Nieokiełzana gnała go tęsknota za widmem bólu, który sam jeden wszechmocny posiada głos, który sam jeden rozpieśnia duszę słabego człowieka w natchnioną pieśń, zapładniającą światy... Kopcie samotny grób, pośród krwawników kopcie i dziewanny, u stóp próchniejącego krzyża, gdzie w południowy skwar bratnie się schodzą duchy, tłum zapomnianych mar, i wśród spalonej usiadłszy murawy, jęk wyrzucają głuchy z skrwawionych łon... A jęk ten idzie po zżętych zagonach razem z tą pieśnią, którą jęczy dzwon - na rżyskach rusza porzucone kłosy, czarnymi ożyn jagodami chwieje i wierzb płaczących srebrne czesze liście, i szumi w wierzchach czerwonych chojarów... Kopcie samotny grób tam, na tej miedzy szerokiej, gdzie rośnie łopian chropawy, gdzie srebrne lśnią się podbiały, gdzie aksamitna bylica rozpierza miękkie swe kiście! Tam, gdzie ten parów sączy resztkami wody, gdzie ten wądolec ospały, gdzie ci się wloką, blasków słonecznych odziani powłoką, gdzie się nad drogą kurzu wzbija słup, kopcie samotny grób! Gdzie ziemia pęka od żarów, gdzie każda jej grudka pełna jest znojów i krwawych prób, gdzie dzwon się rozlega, gdzie w wietrze chorągwie trzepocą, gdzie się gromnice złocą - kopcie samotny grób! Gdzie w dali pobłyskuje jezioro tęskniące, gdzie jaskier więdnie na łące - gdzie opuszczone mogiły - te kopce poległych wojów nielitościwy rozorywa pług, rdzawe szablice wyrzucając z wnętrza, dziś wroga zbrodniczy łup, tam wy samotny, cichy, kopcie grób!... Niechaj w nim kości położy ten, który powstał z tej ziemi, który miał w sobie jej trud, jej tajemniczy jęk, idący z głębin przestworzy w południa senny skwar. Niechaj w nim spocznie na wieki ten, który zabrał z jej chat żalniki łez i czekał, kiedy przyjdzie wybawienia kres, i z jej szumiących zbóż zgarniał ten dziwnie przejmujący szum, i w swoich dum treść go zamykał, i w świat jak wielką świętość niósł. I żal go zdejmował, że mu nie daną była moc, by zmienić w tryumf te łzy; że nie miał siły, aby te szumy żałobne w jakiś weselny, w jakiś radosny hymn się rozpieśniły! I obarczony przekleństwem najdroższych, stanął na drodze w dzień tuczy, jak krzew pogięty, i z piorunami w zawody rozpaczą grzmiał! A burza huczy i huczy, a chmur się kłębi wał, a wiatr mu deszczem miecie w ślepe oczy, a grzbiet mu drży jak brzoza wśród pustego pola, a ślepa na przydrożu przykucnięta Dola śmieje się dzikim śmiechem, że się nie spotkał z echem ten rozpaczliwy głos, że go wchłonęły odmęty tej burzy. Że w tej nieśmiertelnej podróży, w tej drodze znojnej, na tym zsieczonym łanie upadł bezsilny człek, do wichru zwalił się stóp. Kopcie samotny grób! A Ty, o Święty, o Nieśmiertelny, który swym jednym oddechem wypełniasz wieków wiek, Ty od powietrza, głodu, ognia i wojny, i od Szatana, który w dom przychodzi i dusze zwodzi, zachowaj nas. Panie! Świat dół swój grzebie od pierwszych dni, a w obramieniu Trójkąta Twe oko lśni nad węgłem niebieskiej bramy... A my wołamy do Ciebie, a my wzdychamy, Ewy nieszczęsne dzieci... A z głuchym łoskotem na trumnę sypią się grudki ziemi oblanej potem, ziemi oblanej krwią... A naokoło zapadłe mogiły i cicho łkające smutki wśród trawy, co z cichym szelestem pożółkłe liście kołysze. A światłość wiekuista biednym ludziom świeci w tę podróż ciemną... Jestem! I Ty jesteś tu ze mną! Przerwij tę ciszę! Niech Twoje słowo gromowe zagrzmi nad wielkim cmentarzem! Radosne niech głosi nadzieje! Niech zapomniani wstaną, a żywym niechaj życie nie będzie ponurym, wieki kopanym dołem! Zmiłuj się, zmiłuj nad nami! Z kornym błagamy czołem! Spuść Swoją łaskę na tę naszą głowę, na oczy zmroczone łzami! Zmiłuj się, zmiłuj nad nami! Daj spiekłym łanom rzeźwiący deszcz! Nie zsyłaj gradu, który nam zboże zsiecze, nim dojrzeje... Nie trać naszego dobytku w owcach i koniach! Trzymaj z daleka pomory, które nam biją ostatnią krowę z obory! Ze żyta wypleń sporysze i chwast kąkolu i w ręku trzymaj te chmury, by się nie rwały i nie topiły w ulewie snopów na polu! Niechaj nie płaczą stulecia! Niech mróz spóźniony nie warzy nam kwiecia na ledwie rozkwitłym drzewie, na naszych wiśniach i gruszach, na naszych starych, pochyłych jabłoniach... I wdzięczność rozpal nam w duszach, byśmy Twe dary godnie oceniać umieli. O pełen kary i przebaczenia pełny! Chociaż ci nasze te grzechy utrudnią stanąć nad nimi z powieką zamkniętą, niech Twoja litość stokroć większą będzie niżeli wszystek nasz grzech! O Panie! Nie daj wysychać studniom! Niech się Szatana nie rozlega śmiech! Na naszej grzędzie, gdzie ciężki trud rozpoczęto, niech trud ten żniwem się stanie! Spraw, aby w wielkie, uroczyste święto, w tę chwilę wesołą, gdy na organie i śpiewem, i kadzidłem wielbimy Twą moc i dobroć Twoją, nie była dla nas potrzeba skąpić dziecinom chleba! Chroń nas od zdrady i daj nam tyle, byśmy we własnej spoczęli mogile; by nasze dzieci czy wnuki, gdy przyjdzie im dla ojców starych kopać grób, nie były przymuszone iść między sąsiady i prosić o jałmużnę, ach! na cztery deski, na prostą, białą skrzynię z naznaczonym smołą krzyżem u głowy... Ojcze niebieski! Na pokropienie daj i aby grosz był gotowy dla dziadka proszalnego, co w gorącej wierze ciche odmówi pacierze... A jeśli ziaren swych łask nie zechcesz równać strychulcem po brzegi swej szczodrej ćwierci, od nagłej i niespodziewanej śmierci racz nas zachować. Panie! I niechaj w wietrze chorągwie trzepocą, niech się gromnice złocą, niech blask ich płynie w ten słoneczny blask! Pogrzebne niech zabrzmią śpiewy nieszczęsnym dzieciom Ewy! Padłym na znojnym łanie niech dzwoni żałobny dzwon, niech szumi z tej trawy szelestem... Święty Boże! Święty Mocny! Jestem! Jestem i płaczę... Biję skrzydłami, jak ptak ten ranny, jak ptak ten nocny, któremu okiem kazano skrwawionym patrzeć w blask słońca... A u mych stóp samotny kopią grób, a czarna wrona, na Bożej męki usiadłszy ramiona, bez końca kracze i kracze, i dziobem zmarłe rozsypuje próchno... A ci się wloką, świetlistą mgieł sierpniowych odziani powłoką, jak cienie, do wielkiej się wloką mogiły... Za nimi dziewanny z piaszczystych wydm się ruszyły, z miedz się ruszyły krwawniki, spoza zapłoci bez się ruszył dziki, tatarak zaszumiał w wądolcach i z mułu otrząsnąwszy pachnące korzenie, idzie wraz z niemi... Z mokradeł kępy rogoży, z przydroży osty o żółtych kolcach, szerokolistnę łopiany, senne podbiały, fioletowe szaleje, cierniste głogi wstały i idą... Liśćmi miękkiemi wierzb zaszeleścił rząd i w cichej, rozpaczliwej sunie się żałobie śladem ich drogi... Całe rżyskami zaścielone łany oderwały się w tej dobie od macierzystej ziemi i niby olbrzymie ściany wzniosły się w górę i płyną tą wielką żalu godziną... A Ty, o Boże! o Nieśmiertelny! o wieńcem blasków owity! na niedostępnym tronie siedzisz pomiędzy gwiazdami i głową na złocistym spocząwszy Trójkącie, krzyż trójramienny mając u swych nóg, proch gwiazd w klepsydrze przesypujesz złotej i ani spojrzysz na padolny smug! Zmiłuj się, zmiłuj nad nami! Słońcom naznaczasz obroty, gasisz księżyce, jutrznie zapalasz i zorze i płodzisz zasiew na byty, na pełne cierpień żywoty, które tu muszą mrzeć, w samotny kłaść się grób... Zmiłuj się, zmiłuj nad nami! O Boże! O Mocny! Ty się upajasz wielkością stworzenia, po tym śmiertelnym wygonie, Jak bedłki tak jarmużu syty ginie lud. A jako ryczący lew Szatan po ziemi tej krąży, na pokolenia zarzuca zdradną sieć, w synu na ojca zapalczywość budzi, wynaturzony gniew, że syn przed ojcem zamyka swój dom! Bratu na brata wciska krwawy nóż, a nasze siostry i żony na straszny rzuca srom... Podpala nasze stodoły z garstką zwiezionych świeżo zbóż, mordy narodów wszczyna i pożogę sieje na miasta i wsi, i przekleństwami znaczy swoją drogę... O zniszczeń dymiące dni! A my, ten ród potępiony, krzyże ująwszy w dłonie i zblakłe w krwawym pochodzie, trupimi piszczelami znaczone chorągwie, idziem o głodzie a pośród nas tu głód! w ten znojny, w ten nieszczęśliwy czas, w którym konają wieki i wraz się rodzą nowe na cięższą jeszcze niedolę - idziemy, biedną pochyliwszy głowę, jak ten zsieczony las - idziemy, a kres tak daleki! A lęk niespokojny biczem popędza nas i dech zapiera wśród łon... A naokoło rozlega się dzwon, na to cmentarne przelewa się pole, na te wyschnięte rzeki, w chojary żałobą swą godzi, że te się kładą na piaszczystym łanie... A pierś nasza łka, a w oku błyszczy łza, a ptak ciężko ranny uderza w skrzydła krwią ociekające, a jaskier więdnie na łące, a z nami idą dziewanny i krwawnik, i wodne lilije, a mór nam bydło bije, a dom się nasz pali, a siostra utonęła w rozplenionej fali, a ojciec gdzieś daleko w strasznej zginął bitwie, a Złe urąga modlitwie... Cóż z nami się stanie!? O Ty, łaskami hojny, Ty, od powietrza, głodu, ognia i wojny, od nagłej i niespodziewanej śmierci i od Szatana, który w dom przychodzi i dusze zwodzi, zachowaj nas, Panie!... Nie skłonił się jeszcze dzień, a Szatan z moczarów łożyska, gdzie nocą ognikami błyska, z czeluści błota wstał i gdy najkrótszy słońce rzuca cień na te manowce, na te ścierniska, pod ramię chwycił Kościotrupa i wzrósł nad jego niebosięgłą stal - nad Ciebie, Boże, wzrósł!... Maszli Ty grom - Maszli Ty chmurę w ten południa skwar, aby z niej piorun padł i od Szatana uwolnił ten świat?... Wal błyskawicą, wal! Niechaj się łamie, niech się rozkruszy ta zdrada, która nad życiem i nad śmiercią włada!... Szatanie! Ty Kościotrupa chwyciłeś pod ramię i nad wysokość jego ostrej kosy wzrosłeś w niebiosy - a grom nie pada! Z nieukojoną żałobą klękam przed Tobą! Zlituj się, zlituj nad ziemią, gdzie ból i rozpacz drzemią, gdzie ból i rozpacz dzwonem się rozlega i w strasznej pieśni brzmi... Szatanie! Kop mi samotny grób na opuszczonym łanie, u krzyża czarnego stóp, pod gliny powłoką rdzawą! A iżby nie porósł trawą, tańcz na nim taniec piekielny po wszystkie dni!... A Ty, o Święty! A Ty, o Mocny! Ty Nieśmiertelny, proch gwiazd przesypuj w Swej klepsydrze złotej i płodź żywoty, aby tak klęły jak ja; aby płakały jak ja; aby w szarpiącej modlitwie, co jako dzwon ten łka, o zmiłowanie prosiły; aby się wlokły z gromnicami w dłoni ku tej nieznanej ustroni, do tej - ostatniej mogiły; aby tak wyschły jak łza, którą już oko me płakać nie może; aby tak marły jak ja - o Święty, Nieśmiertelny! Święty, Mocny Boże!

święty boże święty mocny tekst